Storczyki nakrapiane

Pierwszego nakrapianego storczyka, który zauroczył mnie swoimi „ślicznymi ciapkami”, kupiłam jak zawsze spontanicznie. Łapię się już na tym, że kupuję pod wpływem chwili i jeszcze się nie zdarzyło bym żałowała swojej decyzji 🙂

Wielokwiatowe, cętkowane storczyki nie są już rzadkością, choć nie ukrywam, że szybko znikają ze sklepowych półek. W swojej kolekcji mam jednego młodego nakrapianego storczyka, którego kupiłam na przecenie pół roku temu. Od tamtej pory kwitł już dwa razy i jestem przekonana, że to był dobry wybór.

Spontaniczne zakupy, nic w tym złego. Należy jednak pamiętać, aby dobrze przyjrzeć się naszej orchidei. Korzenie, liście, podłoże i kwiaty. Na te części rośliny należy zwrócić szczególną uwagę. Zawsze starajmy się kupować z głową, gdyż przyniesie nieproszonych gości w postaci tarczników, wełnowców czy przędziorków może skończyć się masową „inwazją”, którą nie zawsze jesteśmy w stanie opanować.

Ciężki początki i zaskakujący finał

Pierwsze próby wyhodowania cętkowanych storczyków były dość trudne. Uzyskano storczyki o żółtych kwiatach, które nie zadowalały hodowców, którzy próbowali uzyskać wielokwiatowe białe i różowe hybrydy o czerwonych cętkach. Jak widać na załączonych obrazkach finał ich ciężkiej pracy jest zaskakujący.

Najpopularniejszym nakrapianym storczykiem jest zdecydowanie Phalaenopsis Smartissimo.

Imię (wymagane)

Adres email (wymagane)

Newsletter

  


Kamila
About Kamila 269 Articles
Moja przygoda rozpoczęła się kilka lat temu. Jeden niepozorny storczyk wywrócił moje parapety do góry nogami. Zanim dobrze się poznaliśmy, prowadziliśmy nieustanną walkę o przetrwanie. Po wielu miesiącach moje orchidee odetchnęły z ulgą. Tak, tyle trwało zanim się dobrze poznaliśmy. Swoje spostrzeżenia, notatki, uwagi zawarłam na stronach tego bloga, który stał się moją storczykową instrukcją obsługi.