W ostatnim czasie sporo się działo. Nie mogłam się uporać z zarazą. Czy można mieć pewność, że się ją pokonało? Myślę, że nie. Jednak wszystkie storczyki, które chorowały zostały przeniesione do mojej tzw. „kliniki storczyka”. Nie wiem, czy jest sens je trzymać, ale nie miałam odwagi ich wyrzuć, szczególnie, że dwa z nich właśnie stamtąd przyniosłam.
Zdrowe storczyki … ciężko się przyznać, ale zostały mi tylko trzy. Jeden kwitnący i dwa przekwitnięte. Chucham na nie i dmucham. Zastanawiam się nad zakupami. Wspominałam o nich w ostatnim wpisie, ale nie odważyłam się, no i szanowny małżonek mi je odradzał. Wiecie, że to właśnie On namawiał mnie i namawia do dzielenia się z Wami swoimi przygodami 🙂
Wracając do kwiatów. Pamiętacie, pisałam Wam kiedyś o storczyku, którego uprawiam w specjalnym podłożu z kamyków. Możliwe, że to właśnie ono mogło uchronić go przed rozprzestrzeniającą się chorobą. Pewności nie mam, ale postanowiłam przesadzić kolejnego storczyka do Orchitaminu.
Wiecie, że nie wyrzuciłam tych storczyków. Przesadziłam i czekam. Jeść nie wołają, a pozbyć się nie miałam sumienia.
Trochę Wam zazdroszczę. Oglądam na Facebooku Wasze storczyki i ściska mnie z zazdrości. No cóż, już niedługo (mam taką nadzieję) będę mogła pochwalić się swoimi kwiatami . Jeżeli macie ochotę i chwilę czasu wstawcie proszę na bloga kilka zdjęć Waszych storczyków. Będę podziwiać i cieszyć się razem z Wami 🙂